Szczodre Gody – święto przesilenia zimowego

W czasie zimowego przesilenia, w antycznym Rzymie świętowano Dies Natalis Solis Invicti – Dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca. Było to święto na cześć boga Mitry, którego kult rozpowszechnił się w Rzymie od III w. n. e. Mitraizm pochodzi z północno-wschodniego Iranu ale Mitrę czczono także u innych ludów aryjskich, w Indiach i u Hetytów. W Aweście zwie się go „Panem Niebiańskiego Światła”, podkreśla się, że jest on światłem nie słońcem, które jest jego rydwanem. Mitra opisywany jest jako: idealna sfera – Eon, źródło i koniec życia, nieskończona, świetlista przestrzeń poza czasem. Tę pierwotną przestrzeń znajdujemy w wielu starożytnych tradycjach religijnych. Ze źródeł opisujących kult mitraizmu można wnioskować, że grudniowe święto odrodzenia słońca z jego aspektem kosmologicznym, dotyczyło w istocie odrodzenia światła, którego uosobieniem był bóg Mitra a na Słowiańszczyźnie bogowie Światowid1 i Swarożyc. Z badań porównawczych i pozostałości kultury ludowej wiadomo, że był to czas przeobrażenia i przejścia z ciemności do światłości, czas przenikania się świata żywych i zmarłych oraz pojednania wszystkich istot. Pierwsi chrześcijańscy biskupi przejęli święto Mitry, ustanawiając czas przesilenia zimowego Świętem Narodzenia Pańskiego. W IV w. ówczesny kościół katolicki ustalił datę Bożego Narodzenie na 25 grudnia. Łatwo połączono dawną, pogańską symbolikę przesilenia zimowego z chrześcijańską koncepcją Narodzin Boga Zbawiciela, nazywanego odtąd Światłością Prawdziwą oraz Słońcem Sprawiedliwości.

Ślady słowiańskich rytuałów godowych przetrwały w polskich zwyczajach ludowych, niestety zniekształconych podczas chrystianizacji. Więcej o tradycjach szczodrogodowych zachowało się w kulturze ludowej Słowian wschodnich. Tam Szczodre Gody związane były z bogiem Rodem (Rod, Rok) i boginiami Rodzanicami, czyli trzema prządkami doli/losu. Madlevskaya w „Mitologii Słowiańskiej” pisze bardzo dużo na temat przedchrześcijańskiej obrzędowości świątecznej. Podaje na przykład, że podczas Szczodrych Godów zadawano zagadki, których nie wolno było odgadywać. Dla uczczenia świąt godowych wstrzymywano się od prac domowych. Szczególnie od tkania, szycia, plecenia, skręcania powrozów, robienia sieci ponieważ były to czynności przypisane Rodzanicom, tkającym nić życia. Nie można było w tym czasie wchodzić w ich kompetencje, aby nie zakłócić losu swojego lub innych. Nie wolno było także przynosić wody ze studni lub przeglądać się w lustrze, ponieważ były to symboliczne granice między światami. W etnografii polskiej mało pisze się o samych Szczodrych Godach, za to dość dobrze opisano zwyczaje katolickiej Wigilii. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że prawie cała katolicka obrzędowość świąteczna została przejęta z wierzeń przedchrześcijańskich, to dzięki badaniom porównawczym, źródłom historycznym i archeologicznym staje się możliwe dotarcie do niektórych archetypów związanych ze Szczodrymi Godami.

Etnograf i badaczka polskich zwyczajów świątecznych B. Ogrodowska pisze: „dawniej wierzono, że w Wigilię o północy, w całej przyrodzie dzieją się cuda: kwiaty na chwilę rozkwitają pod śniegiem; woda w studniach i strumieniach nabiera leczniczych właściwości i może nawet zmienić się w miód, wino, albo w płynne złoto, czy srebro; z radości drżą i podskakują kamienie; otwiera się ziemia i ukazuje skarby ukryte w jej wnętrzu. Zwierzęta w tę jedyną noc mogą mówić ludzkim głosem. Często rozmawiają o ludziach i mogą nawet przepowiedzieć im przyszłość”. Na ile dosłownie można traktować ten przekaz, trudno powiedzieć. Wiadomo na pewno, że obrzędowość Świąt Bożego Narodzenia związana była pierwotnie ze świętami przesilenia zimowego około 20 grudnia.

Dzięki Oskarowi Kolbergowi dobrze zachowały się opisy polskich zwyczajów ludowych. Wiadomo, że w Wigilię należało wstać jak najwcześniej i umyć się w zimnej wodzie, najlepiej ze źródła, które nabierały wówczas uzdrawiającej mocy. Na Wigilię przystrajano domy i obejścia. Każda z ozdób miała swoje znaczenie symboliczne, co wskazuje, że pierwotnie mogła być elementem rytuału. Staropolskim zwyczajem w domu ustawiano ostatni zżęty z pola snop żyta, jęczmienia lub owsa, w którym, jak wierzono kryło się bóstwo zboża, zapewniające pomyślne zbiory w przyszłym roku. Znoszone do domu płody rolne stanowiły ofiarę Bogu i podziękowanie za kończący się rok wegetacyjny oraz stanowiły dobrą wróżbę na kolejny. Słomą zaścielano podłogę, a na stole kładziono siano. Na ścianach wieszano słomiane gwiazdy i pęczki słomy. Na nakryty stół sypano ziarna zbóż, grochu, maku, soczewicy, a na nich stawiano misy z jedzeniem, na dobry urodzaj. Ciekawym świątecznym obyczajem było umieszczanie pod stołem Wigilijnym żelaza, pługa lub kosy. Według współczesnych interpretacji robiono to, ażeby krety lub inne szkodniki nie psuły ziemi. Inny zwyczaj mówił, o tym żeby sznurami lub łańcuchami obwiązać nogi świątecznego stołu, aby chleb trzymał się domu.

Powszechnie uważa się, że zwyczaj przystrajania świątecznej choinki pojawił się u Słowian dopiero w XIX w. za sprawą osadników z Niemiec. Jednakże ze źródeł niemieckich wynika, że obyczaj ten był zapoczątkowany na Śląsku i w Bawarii, czyli na terenach zniemczonych, a zamieszkiwanych wcześniej przez Słowian. Mając na uwadze charakterystyczną dla ludów euroazjatyckich symbolikę drzewa jako axis mundi, można domniemywać, że zwyczaj przynoszenia do izby zielonego drzewka Niemcy przejęli od Słowian. Najstarszymi zielonymi przystrojami na Słowiańszczyźnie były tak zwane gałązki „wszechżywe” jodłowe, sosnowe i świerkowe. Ozdabiano nimi drzwi wejściowe, ściany w domach, ramy obrazów, a nawet drzwi stodoły lub obory. Nad stołem wigilijnym wieszano czubek świerkowy lub sosnowy, w zależności od regionu zwany podłaźnikiem, podłaźniczką, jutką, wiechą, rajskim lub bożym drzewkiem. Przystrajano go domowymi ciastkami, jabłkami, orzechami, nasionami owsa, papierowymi wycinankami w kształcie gwiazd i półksiężyców. Zawieszano też „świat” sklejony z kolorowych nici i tkanin a w późniejszej wersji z kolorowych opłatków. Ogrodowska tak przedstawia symbolikę podłaźniczki: „dawniej wierzono, że wisząca pod sufitem podłaźniczka nie tylko pięknie stroi dom, ale posiada również właściwości dobroczynne: chroni od nieszczęść i chorób, zapewnia dostatek oraz zgodę i miłość w rodzinie, a pannom na wydaniu szybkie i udane małżeństwo”. Podłaźniczki nigdy nie wyrzucano. Jej suche cząstki rozsypywano po kątach domu, dodawano do jadła dla zwierząt lub zakopywano w polu na urodzaj.

Potrawy wigilijne przygotowywane były głównie z tego co dała Ziemia, czyli warzyw, grzybów, grochu, kaszy, rzepy, fasoli i ziemniaków. Dzięki Kolbergowi wiemy, że w zależności od regionu Polski na Wigilię przyrządzano m.in.: postne placki, pierogi z soczewicą, z kapustą i grzybami, kisiel owsiany, barszcz z grzybami, zupę grzybową z kluskami, zupę migdałową, kapustę z grzybami, kapustę z grochem, gołąbki z grzybami i kaszą, uprażoną kaszę jęczmienną z suszonymi śliwkami zwaną siekanką, groch z suszonymi śliwkami, kołacz makowy, piernik miodowy, kruche ciastka z mąki razowej i miodu zwane łamańcami, czy tłuczeńcami i oczywiście kutię. Nie zawsze było to 12 potraw. W przedzaborowej Polsce liczba dań na Wigilijnym stole musiała być nieparzysta: 5, 7 bądź 9, albo 11.

Na stole świątecznym honorowe miejsce zajmował bochen chleba. Niegdyś to nim się dzielono, nie opłatkiem. Zwyczaj ten zachował się do dziś w tradycji prawosławnej, gdzie przed wieczerzą wigilijną dzieli się bułką przaśną zwaną proskurką lub prosferą. Chleb u Słowian i Bałtów, podobnie jak ludów aryjskich cieszył się szczególną czcią. Był pożywieniem rytualnym, ofiarą dla bogów, zapewniał ich błogosławieństwo oraz dostatek. Na Słowiańszczyźnie do czasów współczesnych zachowała się tradycja dodatkowego nakrycia na wigilijnym stole, składano na nim dary ze świętego chleba, a po chrystianizacji z kawałków opłatka. O tej wyjątkowej tradycji w 1866 r. pisał Wicenty Pol: ” A trzy krzesła polskim strojem, koło stołu stoją próżne i z opłatkiem każdy swojem idzie do nich składać dłużne i pokłada na talerzu anielskiego chleba kruchy bo w tych krzesłach siedzą duchy”. XIX-wieczni badacze między innymi Kolberg przyjęli interpretacje, że duchami, którym składano dary na dodatkowym nakryciu były dusze zmarłych, ponieważ tradycyjnie zapraszano duchy przodków do świątecznego stołu. Jednakże dzięki badaniom porównawczym można znaleźć starszą warstwę znaczeniową tego obyczaju. W XIII w. (1255 r.) w Rudzie koło Raciborza, na Śląsku cysterski mnich Rudolf spisał zabobony Słowian. Opisał w nich, że podczas Wigilii układano dodatkowe nakrycie na stole, gdzie składano ofiary dla bogini. Nazywano ją Holdą lub Boginią Niebios. Jej atrybutem było przędzenie. Ze źródeł etnograficznych wiemy, że przedstawiano ją przede wszystkim jako młodą dziewczynę, dziewicę. Z biegiem chrystianizacji zaczęto przypisywać jej postać staruchy utożsamianej z postacią Baby Jagi. Stąd widać, że zarówno na zachodzie i na wschodzie Słowiańszczyzny istnieje potwierdzenie połączenia świąt przesilenia zimowego z boskimi prządkami.

Z badań etnograficznych wiadomo, że podczas zimowych świąt nasi przodkowie zapraszali dusze krewnych do świątecznego stołu, gdzie przygotowana była dla nich obiata. Potrawy, które po dziś dzień pozostały na wigilijnym stole, jak mak, miód, orzechy, jabłka, ale też grzyby są związane z zaświatami i zmarłymi. Stołu wigilijnego nie sprzątano, aby dusze mogły się najeść. „Wierzono, że dusze zmarłych mogły przybyć pod postacią ptaków, wilków lub niedźwiedzi. Nawoływano je słowami: wilczku, wilczku (bądź niedźwiedziu) chodź do groszku. Chodź z nami wieczerzać, a jak nie przyjdziesz, żebym Cię cały rok nie widział!”. Przed wieczerzą wigilijną dmuchano na krzesła i ławy zanim się usiadło, mówiąc: „posuń się duszyczko”. Dla dusz, które utkwiły pomiędzy światem żywych, a światem zmarłych robiono rytuały. Boginie Rodzanice, którym oddawano cześć podczas przesilenia zimowego odprowadzały dusze zmarłych na tamten świat. Z przekazów Glogera dowiadujemy się, że w wielu regionach przedzaborowej Polski, m.in na Rusi Czerwonej, podczas Szczodrych Godów i Dziadów panował zwyczaj zjadania maku za zmarłych. Wierzono, że kto więcej zje ziaren maku, tym więcej wybawi błąkających się dusz. Znany jest też zwyczaj na Rusi ofiarowywania kutii/koływa Larom, czyli błąkającym się duchom. W kulturze wedyjskiej te duchy nazywane są Preta. Są to istoty, które m.in. przez nagłą śmierć, chciwość lub pożądliwość nie mogą się odrodzić i tkwią między światami. Natomiast u Pelazgów mak był związany z misteriami eleuzyjskimi, podczas których odprawiano rytuały przygotowujące do przejścia przez śmierć. Próbując zinterpretować pierwotne znacznie maku jako potrawy rytualnej należy jak się wydaje postrzegać ją jako przynoszącą wyzwolenie i odrodzenie. W sanskrycie słowo kut (źródłosłów kutia) oznacza to, co zaciemnione. W tym ujęciu kutia może być potrawą wyzwalającą zaciemnione, ukryte, uwięzione między światami duchy.

Z opracowań na temat polskiej kultury ludowej wiemy, że Wigilia była czasem wróżb. Kolberg pisze, że gwiaździste niebo wróżyło rok urodzajny, zachmurzone zapowiadało rok wilgotny, pełen szkodników. Obserwowano swoje cienie rzucane podczas wieczerzy na ścianę, jak były wyraźne to zapowiadało zdrowie, jak niewyraźny to problemy zdrowotne. Młodzież wróżyła sobie na miłość i małżeństwo, wyciągając siano spod obrusu. „Źdźbło zielone wróżyło udane zaloty, uwieńczone ślubem i weselem w zapusty, zaś zwiędłe oznaczało długie oczekiwanie na konkurenta, zaś łamiące się i poczerniałe – staropanieństwo.” Urządzano ciskanie kop, czyli rzucanie pasmami słomy pod sufit, „ażeby w nadchodzącym roku zboże było wysokie i kośne”. Znany był zwyczaj, iż po Wigilii z Diducha wyciągano słomę i skręcano powrósełka, którymi obwiązywano drzewa owocowe w sadzie na obfitość owoców w kolejnym roku. Świątecznymi pokarmami dzielono się nie tylko z bogami, ludźmi i duchami przodków ale też ze zwierzętami. Wierzono bowiem, że podczas tych świąt bratają się wszystkie istoty ziemskie i pozaziemskie.

Szczodrych Godów! Wesołych Świąt!

Diana Jakubowska

  1. Bóg ten posiada wiele teonimów spisanych po łacinie przez kronikarzy m.in. Helmolda, Saxo Grammatica i innych, które brzmią: suantouitus, suanthouith, suantuitho, suantevit, zvanthevith, z kolei najwcześniejszy znanych zapisów łużyckich imienia tego Boga (XVIII w.) brzmi swantewit. Jak to interpretować? można na co najmniej kilka, kilkanaście sposobów, tym bardziej że łacińskie ua, można odczytać jako va ale także jako ła, podobnie końcówkę Th, może oznaczać t, d jak i ć/cz. Jak to słyszeli w oryginale kronikarze , tego się nie dowiemy, to jaką interpretację wybierzemy współcześnie… cóż kwestia chęci. Nadmienię jeszcze tylko, że wspomniany Helmold był zdania, że kult Świętowita/ Świętowida/Światowida… pochodzi od św. Wita. To jednoznacznie wskazuje z jakim dystansem powinniśmy podchodzić do zapisków kronikarzy, którzy po pierwsze nie znali języka słowiańskiego, po drugie nierzadko koślawili łacinę, po trzecie, byli negatywnie nastawieni do Słowian i ich wierzeń, więc stosowali różne formy ich dyskredytacji, lub po po prostu banalizowali informacje ich dotyczące (co wynika z pogardy i poczucia rasistowskiej wyższości). Na koniec dodam, że pisząc Światowid użyto formy najbardziej rozpoznawalnej.

Bibliografia:

Borejszko M., Boże Narodzenie w polskiej kulturze, Poznań 1996

Bystroń J.S., Kultura ludowa, Poznań 1947

Gloger Z., Encyklopedia staropolska, t. I-III, Warszawa 1974

Hryń-Kuśmierek R., Rok polski – zwyczaje i obrzędy, Poznań 1998

Karwot E., Katalog Magii Rudolfa, Wrocław 1955

Klinger W., Obrzędowość Bożego Narodzenia. Jej początek i pierwotne znaczenie, Kraków 1920

Kolberg O., Dzieła wszystkie, t. 2-4, 16-18, 42-44, Warszawa, Wrocław, Gdańsk, 1961-1977

Madlevskaya E., Russkaya mifilogia, Sankt Petersburg 2005

Ogrodowska B., Święta polskie – tradycja i obyczaje, Warszawa 1996

Ogrodowska B., Boże Narodzenie w tradycji polskiej, Warszawa 2000

Tomicka J., Tomicki R., Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka, Warszawa 1975

Zadrożyńska A., Powtarzać czas początku, Warszawa 1989

Ziółkowska M., Szczodry wieczór, szczodry dzień, Warszawa 1990